Nasze polskie narodowe, sztandarowe danie i chyba żadne inne państwo nie ma tak bardzo
charakterystycznej potrawy w swoim menu.
Kiszona kapusta?
Przecież tego się nie jeee, przecież to jest 'psiute'!- usłyszałam kiedyś od obcokrajowca.
Otóż to, główny składnik kiszona kapusta-
wiem, że są różne wersje bigosu i te ze świeżej kapusty i pół na pół świeża i kiszona.
Ale u mnie w rodzinie zawsze bigos był i jest tylko z kapusty kiszonej i taki też ja gotuję.
Próbowałam tego pół na pół, ale dla mnie jest zdecydowanie za mdły w smaku.
Do bigosu obowiązkowo dobre jakościowo składniki-
nie jest to typowy śmietnik, do którego można wszystko wpakować bez konsekwencji w smaku.
Użyłam kiełbasy swojskiej i zjadłam połowę podczas krojenia, bo nie mogłam się oprzeć!
Mięso- do wyboru, karczek, szynka, łopatka wieprzowa, ja nie dodaję do bigosu wołowiny.
I obowiązkowo troszkę grzybków do smaku.
Wiem, że zaraz zaczniecie krzyczeć- co ja robię...
ale ja nie wlewam wody z moczenia grzybów do bigosu.
Bardzo bym cierpiała później i chodziłabym spuchnięta jak balon.
Ale jeżeli Wy nie przechodzicie później przez takie sensacje to proponuję jednak tę wodę dodać.
Ale mój ostatni patent jest taki,
że suszone grzyby wrzucam od razu do gotującego się bigosu i po sprawie.
Śliwek i wina nie lubię, więc nie dodaję ale też można wrzucić.
Ja przedstawiam Wam, moją wersję bigosu, z mięsem które jest tak kruche i cudowne,
że nie można przestać na jednej porcji!
Oczywiście następnego dnia, dwa, trzy, cztery....
sześć dni później bigos jest najlepszy!